Dlaczego Lucasfilm nie musi już robić filmów o Gwiezdnych Wojnach?

Dlaczego Lucasfilm nie musi już robić filmów o Gwiezdnych Wojnach?
Urodziłem się późno, aby oglądać oryginalne filmy „Gwiezdne Wojny” w kinach. Zamiast tego po raz pierwszy zetknąłem się z tradycyjną trylogią na ekranie, chłopcze, oglądając moje nagrania VHS poza telewizorem tak często, że wciąż wiem, gdzie „powinny” być reklamy. Nawet oglądanie Admirała Ackbara, AT-AT i asteroid na czternastocalowym telewizorze 4:XNUMX, Gwiezdne Wojny wydawały się najlepszą rzeczą w historii. Wciąż jednak miałem nadzieję, że będę miał szansę zobaczyć „Nową nadzieję”, „Imperium kontratakuje” i „Powrót Jedi” na większym ekranie, a szansę nadarzyła się dzięki edycjom specjalnym z XNUMX roku. Nie wdając się w nudną debatę na temat tego, czy Han Solo powinien/nie powinien strzelać pierwszy (z pewnością powinien), od razu stało się oczywiste, że teatr jest miejscem, w którym Gwiezdne Wojny są odpowiednie. Oprócz cieszenia się spektaklem kosmicznych bitew i grzmiącą ścieżką dźwiękową THX, nagle zdałem sobie sprawę, że na Hoth istniał pomocniczy AT-ST, który został pominięty w wersji panoramowania i skanowania: te rzeczy mają znaczenie. Dla miłośnika filmu niewiele jest przeżyć, które dorównują oczekiwaniom związanym z siedzeniem w zatłoczonym kinie i oglądaniem kultowego „Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce…”. rozpuścić się w dobrze znanym marszowym zespole Johna Williamsa i zupełnie nowym wstępie. Pobyt w jednym z kin IMAX w Londynie na pierwszym pokazie prasowym „Przebudzenia Mocy” pozostaje jednym z najważniejszych momentów w mojej karierze dziennikarskiej. Oglądanie filmu w otoczeniu grupy krytyków i przedstawicieli różnych gatunków mediów, którzy odważnie wiwatują i oklaskują ich w transporcie z powrotem na chwilę. do jego dzieciństwa. Innymi słowy, filmy z Gwiezdnych Wojen są dla mnie ogromnym rozczarowaniem, więc dziwnie jest powiedzieć, że teraz mógłbym żyć i nie oglądać ich nigdy więcej na dużym ekranie. Prawdę mówiąc, posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że ​​Lucasfilm powinien zrezygnować z nowych filmów z serii Gwiezdne Wojny. Tworzenie filmów „Gwiezdne Wojny” to dość trudny zawód. Nawet jeśli potraktujesz trudność związaną z żonglowaniem ogromnym zasięgiem, wieloma seriami i tysiącami strzałów z efektami za coś oczywistego, zmagasz się także z ciężarem nadziei. Bardziej niż jakakolwiek inna seria, filmy Gwiezdne Wojny zostały wyniesione na niemożliwy poziom, a trzy filmy, które oglądamy przez różowe soczewki tęsknoty.

Gwiezdne Wojny Liama ​​​​Neesona

Dla wielu fanów utrata prequelowej trylogii była czymś innym. (Zdjęcie: © LucasFilm XNUMX)

Prawdy, których się trzymamy

Zaspokojenie dziedzictwa oryginalnej trylogii jest trudniejsze niż po prostu nakręcenie filmu wysokiej jakości. Niezależnie od tego, czy jest to uzasadnione, czy nie, każdy film z serii „Gwiezdne Wojny” będzie na zawsze oceniany pod kątem „Nowej nadziei”, „Imperium kontratakuje” i „Powrotu Jedi”. Dzięki oryginalnym filmom duża część fanów „wie” dokładnie, jaki według nich powinien być film „Gwiezdne Wojny”. Wadą jest to, że dla różnych ludzi oznacza to różne rzeczy, status quo, które więzi filmowców w niemożliwym czyśćcu: przeklęty, jeśli to zrobisz, przeklęty, jeśli tego nie zrobisz. Jeśli na przykład wybierze zabawną i niezwykle dochodową drogę, jaką obrał JJ Abrams w „Przebudzeniu mocy”, niektórzy entuzjaści będą twierdzić, że po prostu wybrał najbezpieczniejszą opcję, tworząc bezpłatną wersję okładki oryginalnego filmu. Jeśli jednak cofniemy się, jak zrobił to Rian Johnson w swoim odważnym i błyskotliwym, ale wywołującym podziały „Ostatnim Jedi”, inni entuzjaści będą twierdzić, że straciliście z oczu, czym są Gwiezdne Wojny. Podobnie jak pojedynek Dartha Vadera z Obi-Wanem Kenobim w Nowej nadziei, jest to walka nie do wygrania. Autor Gwiezdnych Wojen, George Lucas, już nauczył się tej lekcji na własnej skórze. Żaden film w historii nie był bardziej wyprzedzony niż Mroczne widmo z XNUMX r., ale przepaść pomiędzy (nierealistycznymi?) nadziejami dorosłej rzeszy entuzjastów a wizją reżysera ostatecznie okazała się nie do pokonania. Tam, gdzie duża część widzów pragnęła przygód i nieprzerwanych emocji, Lucas chciał opowiedzieć historię o polityce, romansie i zdradzie. Ołowiane dialogi i sztywna gra aktorska w prequelach nie pomogły w ich przypadku, ale w oczach wielu fanów nadal byłyby gorsze po prostu dlatego, że nie były oryginalnymi filmami. Jednak Lucas wyprzedził swoją epokę, ponieważ zawsze postrzegał Gwiezdne Wojny jako miejsce innowacji i nowych przygód. Tak naprawdę były szef Disneya, Bob Iger, odkrył w swoich wspomnieniach (za pośrednictwem ScreenRant), że jedną z głównych krytyki Lucasa wobec Przebudzenia Mocy był brak oryginalności: „Nie ma nic nowego” – zacytował. W każdym filmie oryginalnej trylogii istotne było dla niego wprowadzenie nowych światów, nowych historii, nowych postaci i nowych technologii. Stwierdził w nim: „Nie nastąpił wystarczający postęp wizualny i techniczny”. "

Nowe nadzieje

obejrzyj The Mandalorian sezon 2, odcinek 1

Mandalorianin udowodnił, że przyszłość Gwiezdnych Wojen rysuje się w najjaśniejszych barwach poza dużym ekranem. (Źródło zdjęcia: Disney/Lucasfilm) Innymi słowy, Lucas wiedział, że żywotność Gwiezdnych Wojen będzie ograniczona, jeśli będzie powtarzał dokładnie te same historie w dokładnie tym samym formacie. Tak więc, choć Disney prawdopodobnie nasycił rynek 5 nowymi filmami z serii Gwiezdne Wojny w ciągu 4 lat (Iger przyznał The Hollywood Reporter, że to „trochę za dużo i za szybko”), największą porażką studia była odmowa, jak stwierdził Kylo Ren ujął to: „niech przeszłość umrze”. Kontynuując sagę Skywalkerów, zachowując mit „wybrańca” i trzymając się formuły trylogii (3 to liczba magiczna, ale jednocześnie arbitralna i ograniczająca), stworzyli jeden z najbardziej ekscytujących światów w kulturze popularny jest mały. (To ironia losu, że najbardziej dochodowa seria Disneya, Marvel Cinematic Universe, odniosła sukces, ponieważ całym sercem przyjęła ideę, że film o Kapitanie Ameryce może zupełnie różnić się od historii Strażników Galaktyki.) Na szczęście filmy nie są już jedyną nadzieją Disneya i Lucasfilmu. Jako pierwszy aktorski program telewizyjny Star Wars, Mandalorian (prawdopodobnie najlepsze podejście do Gwiezdnych Wojen od czasu Powrotu Jedi) na krótko uwolnił się z kajdan oryginalnej trylogii, w rytmie telewizyjnego sezonu składającego się z 8 bardzo różnych rozdziałów . . dla tych w filmie, w którym Din Djarin i Baby Yoda umiejętnie poradzili sobie z tymi niemożliwymi porównaniami. Co zaskakujące, serial zrobił to bez poświęcania spektaklu na dużym ekranie. Kiedy dziesięć lat wcześniej Lucas próbował stworzyć program telewizyjny na żywo (zaniedbywany świat Gwiezdnych Wojen), poniósł porażkę, ponieważ uważał, że przy budżetach telewizyjnych nie jest możliwe zapewnienie wymaganej jakości. Rozwój streamingu i ulepszenia technologii efektów wizualnych całkowicie zmieniły krajobraz. A jak przez lata pokazały seriale animowane Wojny klonów i Rebelianci, telewizja jest idealnym medium dla tej odległej galaktyki. W końcu w ciągu czterdziestu czterech lat, odkąd Lucas po raz pierwszy przetransportował nas na Tatooine, jego franczyza przekształciła się w rozległy kosmos pełen ludzi, droidów i kosmitów, którzy nigdy nie staną mu na drodze. Członkowie rodziny królewskiej Jedi lubią Skywalkerów, ale wciąż mają kilka interesujących historii. mowić. . Jestem zachwycony Ahsoką, Strażnikami Starej Republiki, Księgą Boby Fetta, Andorem, Akolitą i innymi nowymi programami telewizyjnymi z serii Gwiezdne Wojny, ogłaszanymi podczas Dnia Inwestora Disneya w ostatnim miesiącu roku, ponieważ dają one okazję do odwiedzaj zakątki galaktyki. epicka saga filmowa, która nigdy nie mogła nadejść. Chcę nowych postaci i nowych historii oraz poczucia, że ​​widzę coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem. Filmy stworzyły Gwiezdne Wojny, ale chociaż będę szczęśliwy, jeśli Skunk Squad Patty Jenkins udowodni, że się mylę, teraz nadszedł czas, aby obrać inną ścieżkę. Przyszłość serii jest jasna, nie powinna być pokazywana na dużym ekranie.